Czy tradycyjne oświadczenia zdrowotne mają jeszcze rację bytu? Najnowszy wyrok TSUE z 2025 r. zakazuje użycia claimów dla botanicals z listy pending. Praktyczne skutki dla farmacji, marketingu i projektowania suplementów diety.
W świecie suplementów diety, gdzie nauka, tradycja i marketing spotykają się na jednej etykiecie, granica między prawdą a przesadą bywa cienka. Dla wielu producentów i specjalistów, takich jak farmaceuci czy zielarze, oświadczenia zdrowotne dotyczące składników roślinnych (botanicals) są nie tylko narzędziem sprzedaży, ale także wyrazem przekonań i doświadczenia. Jednak najnowszy wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) z 30 kwietnia 2025 r. rzuca nowe światło na legalność takich praktyk.
W sprawie C-386/23, niemiecka firma Novel Nutriology GmbH promowała suplement zawierający ekstrakty z szafranu i soku z melona, używając określeń takich jak „poprawa nastroju” czy „zmniejszenie stresu”. Organizacja Verband Sozialer Wettbewerb e.V. zakwestionowała te komunikaty, wskazując, że są to oświadczenia zdrowotne niezgodne z rozporządzeniem (WE) nr 1924/2006.
TSUE orzekł, że stosowanie oświadczeń zdrowotnych dotyczących botanicals w reklamie suplementów diety jest zabronione, chyba że zostały one oficjalnie zatwierdzone przez Komisję Europejską i ujęte w wykazie dopuszczonych komunikatów zdrowotnych. Odwoływanie się do tzw. listy pending – czyli listy oświadczeń oczekujących na ocenę – nie daje podstawy do legalnego użycia takich komunikatów w reklamie.
Zgodnie z przepisami przejściowymi (art. 28 ust. 5 i 6 rozporządzenia 1924/2006), oświadczenia zdrowotne, które nie zostały jeszcze ocenione, mogą być nadal stosowane na odpowiedzialność producenta – o ile są zgodne z prawem. Jednak TSUE podkreślił, że dopóki oświadczenie nie znajdzie się na liście zatwierdzonych, jego stosowanie w reklamie żywności czy suplementów jest nielegalne.
Dla wielu specjalistów, zwłaszcza tych z doświadczeniem w fitoterapii, zakaz stosowania tradycyjnych oświadczeń zdrowotnych może wydawać się sprzeczny z wieloletnią praktyką i wiedzą. Jednak TSUE jasno stwierdził, że nawet jeśli procedura oceny została zawieszona, nie oznacza to zgody na stosowanie niezatwierdzonych oświadczeń.
Czy ograniczenia komunikacyjne spowodują, że produkty z UE staną się mniej atrakcyjne niż ich amerykańskie odpowiedniki, gdzie system FDA dopuszcza większą swobodę w zakresie oświadczeń zdrowotnych? A może konsumenci wciąż będą kierować się marką, reputacją i jakością, a nie tylko przekazem marketingowym? Czy to możliwe, że decyzja TSUE pozostanie bez większego wpływu na rynek – formalnie ważna, ale praktycznie obojętna? Wątpliwości pozostają, a przyszłość pokaże, czy regulacyjne usztywnienie nie okaże się mieczem obosiecznym.
Trudno dziś jednoznacznie stwierdzić, jaki będzie realny wpływ wyroku TSUE na innowacyjność w sektorze suplementów diety. Czy producenci faktycznie przeniosą część swojej działalności poza Unię Europejską, szukając bardziej liberalnych regulacji w USA, Kanadzie czy Australii? Co raczej mało prawdopodobne. Czy raczej dostosują się do nowych zasad, rozwijając alternatywne strategie komunikacji, oparte na edukacji, certyfikacji i transparentności? Warto też zadać pytanie, czy w dłuższej perspektywie nie ucierpią produkty bazujące na tradycyjnej wiedzy zielarskiej – jeśli nie będzie wolno mówić o ich działaniu, czy klienci w ogóle po nie sięgną?
Choć decyzja TSUE bez wątpienia jest zgodna z literą prawa i ideą ochrony konsumenta, to czy nie oddziela nas zbyt mocno od kontekstu kulturowego i praktycznego, w którym te produkty funkcjonowały przez dziesięciolecia?
Wyrok TSUE oznacza konieczność weryfikacji wszystkich komunikatów marketingowych, w tym treści na opakowaniach, w internecie i materiałach reklamowych. Każde oświadczenie zdrowotne dotyczące botanicals, które nie zostało zatwierdzone przez Komisję, nie może być dłużej używane.
Dla liderów innowacji to moment na redefinicję strategii komunikacyjnej. Możliwości?
Skupienie się na claimach ogólnych (np. „wsparcie codziennej diety”), edukacyjnych narracjach bez składania oświadczeń zdrowotnych czy budowanie zaufania przez transparentność składu i standaryzację ekstraktów. Coraz większe znaczenie będą miały również certyfikaty jakości oraz rzetelne cytowanie badań naukowych w materiałach dla profesjonalistów, nie konsumentów.
Konsumenci mogą sięgać po nieuregulowane produkty „z szarej strefy”, co podważa sens samej regulacji.
Ryzyko, że konsumenci sięgną po nieuregulowane produkty „z szarej strefy”, jest realne – szczególnie w erze cyfrowej, gdzie dostęp do suplementów z rynków azjatyckich, amerykańskich czy lokalnych manufaktur działających poza kontrolą organów sanitarnych nigdy nie był prostszy. Brak możliwości legalnego komunikowania tradycyjnych właściwości może paradoksalnie skłonić część użytkowników do poszukiwania „alternatyw” na forach i sklepach, które nie respektują europejskich przepisów.
Tym samym wzrasta ryzyko stosowania produktów o nieznanym składzie, zanieczyszczeniach chemicznych, braku standaryzacji – co finalnie przeczy idei ochrony konsumenta, jaką ma realizować rozporządzenie 1924/2006.
Choć wielu z nas może odczuwać frustrację z powodu ograniczeń narzucanych przez prawo, musimy pamiętać, że jego celem jest ochrona konsumenta i zapewnienie rzetelności informacji. Wyrok TSUE przypomina nam, że nawet najbardziej przekonujące oświadczenia muszą być poparte solidnymi dowodami naukowymi i zatwierdzone przez odpowiednie instytucje.
Najważniejsze wnioski dla praktyków:
Jakie strategie możemy przyjąć, aby komunikować korzyści zdrowotne swoich produktów w sposób zgodny z prawem, a jednocześnie oddający ich wartość?